Obiektywy Viltrox Cine (23 mm, 33 mm, 56 mm) – recenzuje Karol Kolba

Jeszcze kilka lat temu decyzja o użyciu chińskich obiektywów na planie filmowym wydawała mi się co najmniej egzotyczna. Na szczęście dziś jest Viltrox, który sprawia, że „chińszczyzna” zamiast być tanią zupką instant, przybiera smak ramenu z dobrej knajpy.

Nie śledzę specjalnie rynku szkieł filmowych. Kilka lat temu na rynku były tanie jak barszcz Samyangi, długo, długo nic i półka słoików klasy CP2/Cooke/etc. O ile Samyangi były w „zasięgu portfela”, to same szkła pozostawiały bardzo dużo do życzenia. Ani to nie ma fajnej plastyki, ani nie jest ostre, ani nie pracuje specjalnie precyzyjnie. Przez kilka ostatnich lat wszystko się jednak diametralnie pozmieniało. Do gry, cali na biało weszli nowi producenci. M.in. Viltrox, którego zestaw szkiełek (23/1.5, 33/1.5, 56/1.5) miałem okazję testować.

Już pierwsze otwarcie pudełek i złapanie w ręce słoików sprawiło, że czułem się jak pięciolatek w Lunaparku. Całość jest świetnie wykonana i sprawia wrażenie dużo droższego, niż sugerowałaby to metka z ceną. Pierwsze podpięcie do A7sII spowodowało uśmiech od ucha do ucha. A stojąca obok mnie dwójka operatorów była zaskoczona, że Alpha jest w stanie dać taki ostry obrazek.

fot. Karol Kolba
fot. Karol Kolba

Serio, odkryłem A7sII na nowo i nigdy wcześniej nie miałem takiej frajdy z pracy z tą puszką. Szkła po lekkim przymknięciu dają fenomenalną ostrość w centrum kadru, czyli coś, czego totalnie nie spodziewałem się po tak tanich obiektywach. Po przymknięciu 23 i 33 do T4.0 można się naprawdę skaleczyć. Świetny 16-35 mm f/2.8L III USM wypada przy nich blado i dopiero przymknięcie do 5.6 pokazuje zbliżoną rozdzielczość. Na brzegach już nie jest tak słodko i pewnie puryści porównywania tablic testowych mogliby narzekać. Ja jednak nie jestem purystą i lubię przyjemną winietę, która przyciąga uwagę widza do środka kadru, co zresztą stale stosują producenci znacznie droższych rozwiązań – np. Leitz Cine.

Porównanie z „Elką” pokazuje jeszcze jedną ogromną zaletę Viltroxów – odwzorowanie kolorów. Obrazek prosto z puszki wygląda bardzo dobrze i nadaje się do publikacji bez żadnego „ale”. Prawie dziesięciokrotnie droższy Canon wypada, jak młodszy i nierozgarnięty braciszek, denerwując zafarbem.

Kolejna rzecz to bardzo precyzyjne, świetnie pracujące pierścienie ostrości (które przywodzą na myśl wspomniane wyżej CP.2 od Zeissa). Nagrywa się nimi na tyle świetnie, że wolę mieć pod ręką zębatki obiektywu, niż follow focus. Genialnie ostrzy się nimi również podczas robienia zdjęć – czego nie mogę powiedzieć o innych obiektywach z tej klasy cenowej, które miałem w rękach. Luźno chodzący pierścień powoduje strach, że głębszy oddech przesunie pierścień.

Żeby jednak nie było, że rzygamy tęczą na różowo i popadamy w samozachwyt. Viltroxy na pełnej dziurze mają jedną poważną wadę – ogromną aberrację chromatyczną. Jednak lekkie przymknięcie całkowicie rozwiązuje ten problem i w okolicach T.2.0 przestaje on być w jakikolwiek sposób zauważalny.

Czy Viltroxy są warte zakupu? 24/1.5 stało się jednym z moich ulubionych obiektywów. Mimo że to szkło przeznaczone do matrycy APS-C, to w specyficznych sytuacjach można uznać je za pełnoklatkowy, bardzo budżetowy odpowiednik szerokich i jasnych szkieł. Z kolei 56/1.5 stało się na moim ulubionym odpowiednikiem 85 mm na cropie.

Odwiedź profil Facebook Karola

Walentynkowe wystawienie „Nowej Sztuki Zakopiańskiej” teatru Terminus A Quo. Fot. Karol Kolba
Walentynkowe wystawienie „Nowej Sztuki Zakopiańskiej” teatru Terminus A Quo. Fot. Karol Kolba
46. Urodziny @Terminus A Quo. Fot. @Karol Kolba
Walentynkowe wystawienie „Nowej Sztuki Zakopiańskiej” teatru Terminus A Quo. Fot. Karol Kolba
46. Urodziny @Terminus A Quo. Fot. @Karol Kolba
46. Urodziny Terminus A Quo. Fot. Karol Kolba
46. Urodziny @Terminus A Quo. Fot. @Karol Kolba
46. Urodziny @Terminus A Quo. Fot. @Karol Kolba
46. Urodziny @Terminus A Quo. Fot. @Karol Kolba
Language